27 października 2021, 23:16
Jak to się wszystko zaczęło? 😋
Wędkarstwo jest zakorzenione w mojej rodzinie od pokoleń, więc nie było szans bym się przed tym (na szczęście) uchronił.
Na pierwsze zarzucanie spławika zabierał mnie mój 6 lat starszy brat - nie często, bo byłem dla niego zbędnym balastem, ale jak już do tego doszło to nie mogłem spać z podniecenia poranną wyprawą 😁 Jak dzisiaj się nad tym zastanowię to jakie to musiało być irytujące: "Adrian poplątało mi się", "weź mi ściągnij tą rybę", "jak się nazywa?", "nie bierze mi, wracaaamy?" 😂
Tak minęło moje dzieciństwo.
Od wieku nastoletniego do pamiętnego 2019 r. nie jeździłem na ryby, jakby zupełnie wyleciało mi z głowy, że kiedykolwiek wedkowałem.
Dopiero we wspomnianym wyżej roku poczułem powołanie.
W praktyce wyglądało to tak, że koledzy w koło opowiadali o swoich przeżyciach nad jeziorami, a ja odczuwałem zazdrość, tęsknotę, w sumie (hehe) sam nie wiem co, ale wiem, że musiałem pojechać na ryby.
Jestem skąpcem jeżeli chodzi o wydawanie pieniędzy na mnie samego, dlatego poszedłem do wędkarskiego i poprosiłem o najtańszy gotowy zestaw jaki tylko mogę mieć. Padło na bata 4m za 30 złotych + pucha kukurydzy 😁 Przeszczęśliwy jadę! ♥️
Podniecony dokładnie tak jak dwadzieścia lat wcześniej rozkładam "sprzęt", zakładam ziarno i wykonuję pierwszy rzut po latach. Zaraz po nim sobie uświadomiłem skąd pomysł na kupowanie batów 7 metrów... Tam gdzie zaparkował mój spławik to taka płycizna (brak kładki w okolicy), że myślałem, że robię z siebie błazna.
Nic bardziej mylnego! Zacząłem wyciągać bardzo ładne płocie i krasnopiórki. Radość nie do opisania 😁